Otwieracz do oczu

Myślę, że każdy z nas ma w ciągu dnia takie chwile, kiedy wspomina wydarzenia z przeszłości i analizuje czynniki które mogły by w pewien lub inny sposób wpłynąć na jego charakter bądź światopogląd. Biorąc pod uwagę panującą już od jakiegoś czasu pandemię ignorancji, debilizmu i hedonizmu u podstaw materialnego postrzegania rzeczywistości łapię się za głowę wciąż nie mogąc pojąć jak sprawnie ta nakręcona maszynka zwana „wolnym światem” działa. Dlaczego, pytam więc, będąc wychowankiem takiego a nie innego świata mimo wszystko obchodzi mnie to, co dzieje się poza sferami mojego życia osobistego? Czy nie winni jesteśmy brać przykład z milionów ludzi, których nie obchodzi nic innego poza czubkiem własnego nosa? Jak daleko sięgają szpony materializmu? Cóż, wystarczy rozejrzeć się dookoła i poszukać przykładów chociażby na ulicy. Już od dziecka ma miejsce indoktrynacja pewnych zachowań i reguł – nagradzanie dzieci dobrem materialnym za dobre sprawowanie jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, chociaż wcale nie twierdzę że takie postępowanie w rozsądnych ilościach nie potrafi budzić również zdrowych i pozytywnych zachowań. Problem polega na tym, że dzisiaj wymienionym już wcześniej dobrem materialnym staramy się często zastąpić dobra nieco bardziej abstrakcyjne, by nie powiedzieć duchowe. Emocje, okazywanie uczuć, empatia – te pojęcia stają się coraz bardziej obce społeczeństwu, któremu z każdym krokiem dalej jest od człowieczeństwa. Zaczynamy przypominać bezmózgą masę, która w zamian za obietnicę czysto materialnych przedmiotów jest gotowa zrobić w zasadzie wszystko. Ludzi mierzy się nie na podstawie charakteru, a liczbie fakultetów, samochodów i zer na koncie bankowym. Nie posiadasz chociaż jednego? Kim ty w takim razie jesteś? Dla dzisiejszego świata się nie liczysz. Ta sama zasada sprowadza się do przyjemności cielesnej. Zrób mi dobrze, ale tylko przez pięć minut, później gówno mnie obchodzi, co się z tobą stanie. Zasada chusteczki jednorazowej dość dobrze oddaje przedmiotowość z jaką ludzie traktują siebie nawzajem. „Co w rodzinie, to nie zginie”, ale po reszcie można śmiało podeptać. Bezwzględna maszyna, pisk-zgrzyt.

Jakby tego było mało, media również starają się „trzymać poziom” serwując serię ogłupiających obrazów w których mało jest miejsca na prawdziwie ludzkie wartości.

Wracając teraz do początku mojej idei: zastanawiałem się co sprawiło, że jestem dzisiaj w stanie analizować taki stan rzeczy, że widzę jeszcze, chociaż coraz bardziej za mgłą co się na tym świecie dzieje. Cóż – jak już wspomniałem pewne czynniki mniej lub bardziej wpływają na postrzeganie tego, co nas otacza, w szczególności jednak odkrycie i akceptacja mojej orientacji seksualnej zadziałała jak metaforyczny otwieracz do oczu. Zacząłem się zastanawiać z jakiej racji z góry przypina mi się etykietę „tego złego”. Czy to dlatego, że nie działam w określony sposób? Że nie chcę być bezmózgą maszynką? Że łamię pewne szeroko przyjęte stereotypy? W takim razie wybaczcie mi, ale nie chcę również wiedzieć czy Adam wygrał milion lub kto jest ojcem Pablito.

Dodaj komentarz